Wróciłem z Sycylii. Miałem tylko 5 dni i wielkie plany i oczywiście nie wystarczyło na wszystko czasu. Zacząłem od Etny, gdzie podjechałem pod południową kolejkę, która nota bene działała, ale z powodu chmur nie było sensu wjeżdżać na górę. Odwiedziłem dwa okoliczne kratery wchodząc po żwirze i ruszyłem z krótką przerwą w Taorminie do Messyny. Tam zaboardowałem się na statek płynący na Lipari. Chciałem jechać najpierw na Vulcano, ale z powodu aktywności wulkanu niestety nie pozwalali kupić biletu. Na Lipari odwiedziłem za to dwa wspaniałe punkty widokowe z widokiem na Vulcano.
Kolejny dzień do piękne miasteczko Cefalu ze wspaniałą katedrą oraz Palermo. Palermo jest totalnie dzikie, prawie jak Afryka ;-). Odwiedziłem zabytki arabsko-normańskie oraz przecudowną katedrę w Monreale. Katakumby niestety były zamknięte.
29 grudnia poleciałem na cały dzień na Lampedusę. Wyspa jest mocno przeciętna. Nie widziałem żadnych imigrantów, pewnie wszyscy przenieśli się na Białoruś... Ładna za to była Rabbit Beach.
Ostatni dzień był mocno intensywny. Zacząłem od Agrigento z antyczną doliną świątyń, a potem pojechałem do rzymskiej Villa Romana del Casale ze wspaniałymi mozaikami z IV wieku. Potem przez barokowe miasteczka do Pantalici, gdzie są grobowce antyczne, ale niestety było zamknięte z powodu renowacji. Na koniec dnia odwiedziłem Syrakuzy.