7.9.2009, Almaty
Uff, długa podróż do tego Kazachstanu. W Warszawie przy odprawie Turkisha ogromna kolejka, ale dzięki karcie Frequent Travellera mogłem odprawić się bez kolejki w biznesie. Pani mnie od razu poinformowała o 40 minutowym opóźnieniu. Trochę to pokrzyżowało plany, bo chciałem w Stambule na chwile wyskoczyć na miasto. A tak zamiast 5h przerwy miałem 4, z czego gdy zobaczyłem na lotnisku kolejke do wiz i odprawy paszportowej to zrezygnowałem, bo jedyne co mógłbym zrobić to przejechać się tam i z powrotem. Może przy powrocie będzie okazja rzucić okien na Hagia Sophia i Błękitny Meczet po 8 latach. Po strasznym wynudzeniu się na lotnisku o 22 w końcu wylecieliśmy do Almaty. W samolocie kiepsko się spało, ponad 5h podróży i o świcie wylądowaliśmy.
Jako, że pierwszą część podróży mam służbową to próbowałem wyjąć trochę kasy z bankomatu ze służbowej karty. Na 10 bankomatów na lotnisku 5 nie działa, a pozostałe 5 nie chciało mi nic wypłacić. Cóż, wymieniłem więc 20$ na tengi i ruszyłem do boju z taksiarzami. Ugadałem się na 2500 tengów do hotelu Aiser, gdzie miałem mieszkać (1$=150 tengów). Jadąc po mieście od razu rzuciły mi się w oczy bardzo szerokie ulice, jeździ też trochę wypasionych bryk. Nagle gdy zobaczyłem góry to był niezły szok! Przeogromne 4-5 tysięczniki częściowo ośniezone górują nad miastem - piękny widok.
Hotel Aiser - 4 gwiazdki, 133$ za noc. Mały, brzydki pokój, łóżko niezbyt wygodne, pościel niepełna - tzn. drugie prześcieradło, żeby osłonić kołdrę zamiast pełnej poszewki! Myślałem, że to tylko w schroniskach. Padłem na łóżko, żeby odespać kilka godzin, bo i tak mi wszystko jedno było. Jak się obudziłem to postanowiłem wziąć prysznic, ale woda w prysznicu letnia. Łazienka nota bene też nie najładniejsza. Wezwałem kogoś z recepcji i wodę naprawili, ale trochę dziwne, że coś takiego się przytrafia.
Idę zaraz coś pozwiedzać i może poszukam jakiegoś lepszego hotelu. Jedyną zaletą obecnego to internet.
Jako, że pierwszą część podróży mam służbową to próbowałem wyjąć trochę kasy z bankomatu ze służbowej karty. Na 10 bankomatów na lotnisku 5 nie działa, a pozostałe 5 nie chciało mi nic wypłacić. Cóż, wymieniłem więc 20$ na tengi i ruszyłem do boju z taksiarzami. Ugadałem się na 2500 tengów do hotelu Aiser, gdzie miałem mieszkać (1$=150 tengów). Jadąc po mieście od razu rzuciły mi się w oczy bardzo szerokie ulice, jeździ też trochę wypasionych bryk. Nagle gdy zobaczyłem góry to był niezły szok! Przeogromne 4-5 tysięczniki częściowo ośniezone górują nad miastem - piękny widok.
Hotel Aiser - 4 gwiazdki, 133$ za noc. Mały, brzydki pokój, łóżko niezbyt wygodne, pościel niepełna - tzn. drugie prześcieradło, żeby osłonić kołdrę zamiast pełnej poszewki! Myślałem, że to tylko w schroniskach. Padłem na łóżko, żeby odespać kilka godzin, bo i tak mi wszystko jedno było. Jak się obudziłem to postanowiłem wziąć prysznic, ale woda w prysznicu letnia. Łazienka nota bene też nie najładniejsza. Wezwałem kogoś z recepcji i wodę naprawili, ale trochę dziwne, że coś takiego się przytrafia.
Idę zaraz coś pozwiedzać i może poszukam jakiegoś lepszego hotelu. Jedyną zaletą obecnego to internet.
8.9.2009, Almaty
Wczoraj odwiedziłem ze 40 bankomatów w poszukiwaniu takiego, który akceptuje American Express, w końcu Bank Moskwa mnie nie zawiódł. Przy okazji zwiedzałem miasto, które nie ma centrum. Albo wszystko jest centrum ;-0. Sieć równoległych i prostopadłych szerokich ulic z nijakimi budynkami. Dziś schodziłem drugą część. Chciałem wjechać kolejką na pobliską górę pooglądać miasto z góry, ale kolejka zamknięta. Pani w kasie siedziała dla picu. Plac Niepodległości też cały otoczony i w środku remont. Nic ciekawego w tym mieście nie widać. Jutro będę trochę jeździł z miejscowymi po mieście i poza miastem, może oni znają coś ciekawego. Wygląda na to, że w niedalekiej odległości od Almaty są ciekawe rzeczy, m.in. góry, które są na wyciągnięcie ręki. Zobaczymy.
10.9.2009, Almaty
Dzisiaj się trochę wyspałem i postanowiłem podjechać w pobliskie góry, które się piętrzą nad miastem. Przebutowałem 15 min do autobusu nr 63, którym dojechałem do jednego z niewielu rond w tym mieście przy jakimś mauzoleum z fontanną, gdzie przesiadłem się w ledwo jadący autobus nr 28, który piął się w górę aż dojechał pod stację hydro GES-2. Nota bene stąd nie widać już było ośnieżonych szczytów, ale bliższe pagórki. Tędy idzie jedna z dwóch dolin, którymi można iść w góry. Zaczyna się tu szeroka gruntowa droga i ruszyłem w górę. Po drodze było kilka miejsc z jurtami, gdzie sprzedają szaszłyki i inne przysmaki. Sprzedają je chyba jednak tylko w weekendy, bo wszystkie były zamknięte. Spotkałem kilka osób, ktorzy przyjechali tu samochodami samemu robią sobie grilla. Jest zakaz wjazdu na tę drogę, jednak co 10 minut jakiś samochód przejeżdżał. Nic się jednak nie chciało zatrzymać, więc po 1,5h wędrówki przeszedłem 7km i jakieś 500m w pionie. Doszedłem do drugiej stracji hydro GES-1, gdzie zobaczyłem piękną panoramę na ośnieżone szczyty i paru robotników przy koparkach, którzy coś tu robili, m.in. most. Po następnych 8km już po bardzo wąskiej drodze doszedłbym do Wielkiego Jeziora Almatyńskiego, które ponoć jest bardzo ładne. Miałem jednak tylko trochę wody i nic do jedzenia, a tu nie można było nic kupić. Zawróciłem więc i spokojnym spacerkiem doszedłem do autobusu. Jakbym miał trochę więcej zapasów i wyruszył wcześniej to można było dojść do tego jeziorka.
Pod hotelem byłem o 16 a wcześniej jadłem tylko śniadanie. Postanowiłem zaszaleć i wszedłem do restauracji Namaste obok mojego hotelu, która jest bardzo polecana w przewodniku LP. W środku naprawdę ekskluzywnie, a ja trochę byłem śmierdzący po tym marszu. Restauracja ta serwuje jedzenie tajskie, chińskie i indyjskie. Wziąłem łagodną zupę pomidorową i średnio pikantny kurczak w jakimś sosie + sok i chleb czosnkowy. Zupa okazała się zajebiście ostra i bardzo czosnkowa - z przyjemnością ją zjadłem. Kurczak natomiast okazał się mało ostry. Kelner mówił po angielsku więc chyba mnie rozumiał. Zapłaciłem za tę ucztę 50zł i najadłem się do syta.
Przeliczyłem kasę i zostało mi sporo tengów, wymieniłem więc w kantorze na dolary. Fajny mają tu spread - 2 grosze. Jutro muszę jakoś przetrzymać do 17, kiedy to jadę na lotnisko. Jutro o 21 powiniem być w Taszkiencie, gdzie rozpoczynam w pełni prywatną podróż. Mam nadzieję, że nie będzie problemu ze znalezieniem sensownego i noclegu w Taszkiencie. W sobote od razu chcę ruszać do Tadżykistanu.
Pod hotelem byłem o 16 a wcześniej jadłem tylko śniadanie. Postanowiłem zaszaleć i wszedłem do restauracji Namaste obok mojego hotelu, która jest bardzo polecana w przewodniku LP. W środku naprawdę ekskluzywnie, a ja trochę byłem śmierdzący po tym marszu. Restauracja ta serwuje jedzenie tajskie, chińskie i indyjskie. Wziąłem łagodną zupę pomidorową i średnio pikantny kurczak w jakimś sosie + sok i chleb czosnkowy. Zupa okazała się zajebiście ostra i bardzo czosnkowa - z przyjemnością ją zjadłem. Kurczak natomiast okazał się mało ostry. Kelner mówił po angielsku więc chyba mnie rozumiał. Zapłaciłem za tę ucztę 50zł i najadłem się do syta.
Przeliczyłem kasę i zostało mi sporo tengów, wymieniłem więc w kantorze na dolary. Fajny mają tu spread - 2 grosze. Jutro muszę jakoś przetrzymać do 17, kiedy to jadę na lotnisko. Jutro o 21 powiniem być w Taszkiencie, gdzie rozpoczynam w pełni prywatną podróż. Mam nadzieję, że nie będzie problemu ze znalezieniem sensownego i noclegu w Taszkiencie. W sobote od razu chcę ruszać do Tadżykistanu.
16.9.2009, Warszawa
No i wróciłem trochę przedwcześnie, ale po kolei.
W Almaty w piątek wybrałem się w góry do trochę mniejszej dolinki obejrzeć usypaną tamę, a za nią piękne widoki na góry. Żeby się tam dostać musiałem pokonać schody do nieba - było tam ich chyba parę tysięcy. Wieczorem odleciałem do Taszkientu. Uzbekistan Airlines i ich Boeing 757 były ok. Jako posiłek dawali kiełbasę :-D. Po wylądowaniu po 21 wymieniłem kasę i banda taksiarzy zaatakowała mnie z chorymi cenami do miasta. Olalem ich, ale jakiś inny zwykły gość zgodził się pojechać do Hotelu Orzu za 4000 sumów, czyli niecale 3$. Lotnisko jest dość blisko miasta, więc długo nie jechaliśmy. Hotel był pełny, chodziłem z kilkadziesiąt minut w okolicach, żeby w końcu znaleźć inny za 30$ i wziąłem ostatni pokój. Warunki niezle, ale i kasa spora. Cóż, nie było nic innego i tańszego w okolicy.
Następnego dnia z głównej ulicy złapałem autobus na Bazar, skąd odjeżdżają shared taxi do Oybek - granicy z Tadżykistanem. Walka o klienta była niezła i siadłem z przodu Nexii i za 6000 sumów pojechałem 100km na granicę. Z tyłu w samochodzie jechał jakiś młody gość, który po wysiadce z samochodu od razu chciał się ze mną zapoznać. Granica jest dość ciężka do przejścia (dużo trzepania), a on wszystkich znał i mówił, że jestem jego gościem. Przeszliśmy wszystko bez problemu i potem dwiema taksówkami dojechaliśmy do Khojand. Tu Akmal (tak miał na imię) zabrał mnie do swojego gabinetu dentystycznego (jest stomatologiem), gdzie powiedział bym poczekał aż zrobi zęby pewnej pani. Pojechaliśmy coś zjeść, potem zwiedzać, a potem znowu coś zjeść. W Khojand jest pare ciekawych rzeczy, m.in. targ i meczety. Przenocowali mnie w swoim mieszkaniu, które miałem tylko do swojej dyspozycji, a oni spali w drugim - mieli dwa obok siebie w bloku. Na tle bardzo biednego Tadżykistanu całkiem nieźle im się podowodziło - cała rodzina jest stomatologami, mają nowe samochody i niezłe mieszkania. Następnego dnia pojechaliśmy zobaczyć jeszcze sztuczny zbiornik na Syrdarii i muzeum w twierdzy. Potem pożegnaliśmy się, a ja odjechałem do Istaravshanu. Tutaj, już widać było niezły syf. Zameldowałem się w najbliższym hotelu przy targu i poszedłem zwiedzać. Na wzgórzu zobaczyłem piękną budowlę z niebieskimi kopułami i tam skierowałem swoje kroki. Było pusto, porobiłem zdjęcia, a jak przeszedłem dalej to wyskoczył jakiś pies i zaczął szczekać. Nagle sfora z 7 psów zaczęła biec do mnie szczekając. Trochę się przeraziłem. Od razu jak dobiegły to otoczyły mnie półokręgiem, a dwa najmniejsze z boku mnie ugryzły. Zacząłem się bronić wymachując aparatem i wycofując się aż w końcu zostawiły mnie w spokoju.
Ugryzienie przez bezpańskiego psa niesie konsekwencje niestety. Od razu zacząłem pytać, gdzie jest szpital i na szczęście był niedaleko. Pokazałem lekarzowi co jest grane, on napisał co mam kupić w aptece i dali mi szczepionkę na wściekliznę i tężec. Po konsultacji z lekarzem w Polsce postanowiłem wracać, ponieważ szczepionek jest łącznie 6, są skutki uboczne oraz mogą pojawić się różne inne objawy. Następnego dnia jechałem więc do Duszanbe skąd wróciłem samolotem przez Rygę. Więcej opiszę w relacji wkrótce.
W Almaty w piątek wybrałem się w góry do trochę mniejszej dolinki obejrzeć usypaną tamę, a za nią piękne widoki na góry. Żeby się tam dostać musiałem pokonać schody do nieba - było tam ich chyba parę tysięcy. Wieczorem odleciałem do Taszkientu. Uzbekistan Airlines i ich Boeing 757 były ok. Jako posiłek dawali kiełbasę :-D. Po wylądowaniu po 21 wymieniłem kasę i banda taksiarzy zaatakowała mnie z chorymi cenami do miasta. Olalem ich, ale jakiś inny zwykły gość zgodził się pojechać do Hotelu Orzu za 4000 sumów, czyli niecale 3$. Lotnisko jest dość blisko miasta, więc długo nie jechaliśmy. Hotel był pełny, chodziłem z kilkadziesiąt minut w okolicach, żeby w końcu znaleźć inny za 30$ i wziąłem ostatni pokój. Warunki niezle, ale i kasa spora. Cóż, nie było nic innego i tańszego w okolicy.
Następnego dnia z głównej ulicy złapałem autobus na Bazar, skąd odjeżdżają shared taxi do Oybek - granicy z Tadżykistanem. Walka o klienta była niezła i siadłem z przodu Nexii i za 6000 sumów pojechałem 100km na granicę. Z tyłu w samochodzie jechał jakiś młody gość, który po wysiadce z samochodu od razu chciał się ze mną zapoznać. Granica jest dość ciężka do przejścia (dużo trzepania), a on wszystkich znał i mówił, że jestem jego gościem. Przeszliśmy wszystko bez problemu i potem dwiema taksówkami dojechaliśmy do Khojand. Tu Akmal (tak miał na imię) zabrał mnie do swojego gabinetu dentystycznego (jest stomatologiem), gdzie powiedział bym poczekał aż zrobi zęby pewnej pani. Pojechaliśmy coś zjeść, potem zwiedzać, a potem znowu coś zjeść. W Khojand jest pare ciekawych rzeczy, m.in. targ i meczety. Przenocowali mnie w swoim mieszkaniu, które miałem tylko do swojej dyspozycji, a oni spali w drugim - mieli dwa obok siebie w bloku. Na tle bardzo biednego Tadżykistanu całkiem nieźle im się podowodziło - cała rodzina jest stomatologami, mają nowe samochody i niezłe mieszkania. Następnego dnia pojechaliśmy zobaczyć jeszcze sztuczny zbiornik na Syrdarii i muzeum w twierdzy. Potem pożegnaliśmy się, a ja odjechałem do Istaravshanu. Tutaj, już widać było niezły syf. Zameldowałem się w najbliższym hotelu przy targu i poszedłem zwiedzać. Na wzgórzu zobaczyłem piękną budowlę z niebieskimi kopułami i tam skierowałem swoje kroki. Było pusto, porobiłem zdjęcia, a jak przeszedłem dalej to wyskoczył jakiś pies i zaczął szczekać. Nagle sfora z 7 psów zaczęła biec do mnie szczekając. Trochę się przeraziłem. Od razu jak dobiegły to otoczyły mnie półokręgiem, a dwa najmniejsze z boku mnie ugryzły. Zacząłem się bronić wymachując aparatem i wycofując się aż w końcu zostawiły mnie w spokoju.
Ugryzienie przez bezpańskiego psa niesie konsekwencje niestety. Od razu zacząłem pytać, gdzie jest szpital i na szczęście był niedaleko. Pokazałem lekarzowi co jest grane, on napisał co mam kupić w aptece i dali mi szczepionkę na wściekliznę i tężec. Po konsultacji z lekarzem w Polsce postanowiłem wracać, ponieważ szczepionek jest łącznie 6, są skutki uboczne oraz mogą pojawić się różne inne objawy. Następnego dnia jechałem więc do Duszanbe skąd wróciłem samolotem przez Rygę. Więcej opiszę w relacji wkrótce.
16.9.2009, Państwowa Służba Zdrowia
Dzisiaj odwiedzałem lekarzy, żeby dowiedzieć się co mi dali lekarze w Tadżykistanie. Jako, że od paru lat korzystam jedynie z prywatnej służby zdrowia to plan dzisiaj wyglądał następująco: pojechałem do szpitala zakaźnego, gdzie odesłali mnie z kwitkiem, bo nie mam skierowania - nikogo nie obchodziło, że mam podejrzenie cieżkiej choroby!?
Pojechałem do domu po legitymacje ubezpieczeniową, potem do pracy ją podbić, potem do placówki z lekarzem rodzinnym, którego sobie właśnie wybrałem. Tu dostałem skierowanie i z powrotem do szpitala zakaźnego. Postałem sobie w kolejce do rejestracji, a do lekarza jakimś cudem nie. To co mi dali w Tadżykistanie to lekarz stwierdził, że stara wersja szczepionki na wściekliznę. Dostałem harmonogram z następnymi 5 szczepionkami i po paru godzinach jeżdżenia mogłem w końcu odetchnąć. Zgłoszą mnie do Sanepidu ;-)
Pojechałem do domu po legitymacje ubezpieczeniową, potem do pracy ją podbić, potem do placówki z lekarzem rodzinnym, którego sobie właśnie wybrałem. Tu dostałem skierowanie i z powrotem do szpitala zakaźnego. Postałem sobie w kolejce do rejestracji, a do lekarza jakimś cudem nie. To co mi dali w Tadżykistanie to lekarz stwierdził, że stara wersja szczepionki na wściekliznę. Dostałem harmonogram z następnymi 5 szczepionkami i po paru godzinach jeżdżenia mogłem w końcu odetchnąć. Zgłoszą mnie do Sanepidu ;-)
Archiwum
2024 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2023 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2022 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2021 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2020 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2019 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2018 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2017 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2016 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2015 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2014 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2013 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2012 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2011 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2010 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2009 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2008 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2007 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2006 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2005 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2004 12 11 10 9 8 7 6 5