Kupując Rodos na jedną dobę, nie spodziewałem się zbyt wiele. Ot, taka typowa wakacyjna miejscówka dla zorganizowanych turystów. Dopiero później jak zacząłem czytać co tam można zobaczyć, byłem zaskoczony ogromnym średniowiecznym miastem.
LOT na wakacje za niecałe 200 zł dał okazję do zobaczenia tego miejsca. Lecąc tam, w niedzielę wieczorem, mogłem nawet za darmo wybrać miejsce w biznesie na szerokim fotelu w Boeingu 737. Mając złe doświadczenie z Bułgarii, postanowiłem zwiedzić po backpackersku ;-). Wsiadłem w autobus lotniskowy, w centrum złapałem kebaba w picie i poszedłem 2km z buta do hotelu. Miałem cały poniedziałek na zwiedzanie. 3h zeszło mi na stare miasto, które jest fantastyczne. Warto się przejść wzdłuż murów, ale i oczywiście zagubić w malutkich uliczkach. Ludzi nie było zbyt dużo, więc miałem sporo z uliczek tylko dla siebie. Wczesnym popołudniem, dogrzało mnie słońce już sporo, więc wsiadłem w klimatyzowany autobus do Lindos. Na miejscu jest piękna zatoczka, wzgórze z zamkiem i na jego stokach białe domki. Wygląda to super. Miałem tylko 45 minut, bo te autobusy tak często nie jeździły, a nie chciałem ryzykować powrotu na lotnisko na styk. Nie udało mi się więc wejść do zamku, ale miasteczko udało się zwiedzić.
Po powrocie do miasta Rodos, podjechałem jeszcze na Akropol, ale są tylko 3 kolumny postawione i kupa kamieni. Zwiedzam jeszcze tutejszy zamek i zbieram się na lotnisko, kończąc ten wspaniały dzień.