6.12.2014, 12 grudnia jedziemy do Malezji!
Czas w końcu polecieć na 3 tygodniowe wakacje. Prawie rok czekaliśmy na ten wyjazd, bo bilety kupiliśmy już w marcu. Bierzemy naszego 3-letniego syna pierwszy raz w tak długą podróż - do tej pory był tylko 4 dni w Izraelu i 7 dni w Gruzji. Nie będzie lekko, ale trzeba go hartować od małego ;-)
Z uwagi na to, że Kuala Lumpur to główny hub AirAsia oraz, że w tej linii im szybciej się kupi przelot tym taniej, cały wyjazd mamy zaplanowany co do dnia. Także szukanie hotelów na miejscu z dzieckiem + gdy w dzisiejszych czasach najlepsze deale są w internecie, nie jest dobrym pomysłem. Musiałem także mieć pewność, że standard hoteli jest dość wysoki. Tu z pomocą przyszły też promocje na punkty i noclegi z Holiday Inn i mamy aż 8 darmowych noclegów w tych hotelach (w Kuala Lumpur, Singapurze i Penang)!
Lecimy więc Turkishem przez Stambuł, gdzie mamy aż 6h przesiadki. Na plus wejście do ponoć najlepszego saloniku na świecie, więc nie będziemy się nudzić.
Plan na wyjazd to Kuala Lumpur, potem przelot na Borneo do Kota Kinabalu. Niestety wejście na wulkan nie wchodzi w grę, ale przynajmniej odpoczniemy trochę na pięknych wysepkach Abdul Rahman National Park. Następnie przepłynięcie dwiema łódkami do Brunei, gdzie spędzimy 2 dni. Nie jest to ponoć piękne miejsce, ale myślę, że warto tam zajrzeć będąc blisko. Jedziemy potem zaraz za granicę do miasta Miri, skąd odlatujemy do Kuching na południe Borneo. Tutaj spędzimy kilka dni oglądając to ładne miasto, oglądając orangutany w Semenggoh oraz Park Narodowy Bako. W tym ostatnim może uda się przejść jakiś krótszy szlak, ale przede wszystkim chcemy zobaczyć Nosacze. Dalej czeka nas przelot do Johor Bharu i transfer do Singapuru. Tu spędzimy wigilię i 2 dni świąt. Potem jedziemy autobusem do Melakki i kolejnego dnia do Kuala Lumpur. Ostatnie 4 dni lecimy na Penang, gdzie trochę odpoczniemy we wspaniałym Holiday Inn Resort oraz obejrzymy Georgetown. 1 stycznia powrót samolotem do KUL i dalej do domu, gdzie wylądujemy w południe 2 stycznia.
Z uwagi na to, że Kuala Lumpur to główny hub AirAsia oraz, że w tej linii im szybciej się kupi przelot tym taniej, cały wyjazd mamy zaplanowany co do dnia. Także szukanie hotelów na miejscu z dzieckiem + gdy w dzisiejszych czasach najlepsze deale są w internecie, nie jest dobrym pomysłem. Musiałem także mieć pewność, że standard hoteli jest dość wysoki. Tu z pomocą przyszły też promocje na punkty i noclegi z Holiday Inn i mamy aż 8 darmowych noclegów w tych hotelach (w Kuala Lumpur, Singapurze i Penang)!
Lecimy więc Turkishem przez Stambuł, gdzie mamy aż 6h przesiadki. Na plus wejście do ponoć najlepszego saloniku na świecie, więc nie będziemy się nudzić.
Plan na wyjazd to Kuala Lumpur, potem przelot na Borneo do Kota Kinabalu. Niestety wejście na wulkan nie wchodzi w grę, ale przynajmniej odpoczniemy trochę na pięknych wysepkach Abdul Rahman National Park. Następnie przepłynięcie dwiema łódkami do Brunei, gdzie spędzimy 2 dni. Nie jest to ponoć piękne miejsce, ale myślę, że warto tam zajrzeć będąc blisko. Jedziemy potem zaraz za granicę do miasta Miri, skąd odlatujemy do Kuching na południe Borneo. Tutaj spędzimy kilka dni oglądając to ładne miasto, oglądając orangutany w Semenggoh oraz Park Narodowy Bako. W tym ostatnim może uda się przejść jakiś krótszy szlak, ale przede wszystkim chcemy zobaczyć Nosacze. Dalej czeka nas przelot do Johor Bharu i transfer do Singapuru. Tu spędzimy wigilię i 2 dni świąt. Potem jedziemy autobusem do Melakki i kolejnego dnia do Kuala Lumpur. Ostatnie 4 dni lecimy na Penang, gdzie trochę odpoczniemy we wspaniałym Holiday Inn Resort oraz obejrzymy Georgetown. 1 stycznia powrót samolotem do KUL i dalej do domu, gdzie wylądujemy w południe 2 stycznia.
14.12.2014, Kuala Lumpur
Po 2h lotu do Stambulu mielismy 6h na przesiadke. Na szczescie wszyscy weszlismy do saloniku Turkish, ktory jest chyba najlepszy ze wszystkich jakie widzialem. Konrad ganial, bawil sie zdalnymi samochodami, a dla doroslych bylo pole golfowe, bilard oraz pelno play station. Na samolot mielismy plan za zajecie calej czworki miejsc srodkowych bo zostawilismy miedzy nami w srodku wolne liczac ze nikogo nie dokoptuja, ale samolot byl pelny i musielismy sie podmienic z pewna pania by byc razem. Konrad przespal prawie caly lot, a nam bylo troche mniej wygodnie. W KUL wygodnie przedplaca sie za taksowke i jedziemy za 85zl prawie 50km do naszego Holiday Inn zarezerwowanego z promocji point breaks za jedyne 5000 punktow. Niezly deal jak na 5*. Na miejscu jeszcze dziekuja mi za status gold i daja nam upgrade do junior suite! Dostajemy wiec ogromny apartament i padamy.
Spalismy az do 10 i dopiero wtedy ruszylismy na zwiedzanie. Jest ok. 30 stopni i bardzo wilgotno. Pociagiem dojezdzamy do centrum i ogladamy China Town, plac Merdeka, meczet i hinduska swiatynie. Nawet sprawnie to nam idzie. Podjezdzamy potem do Petronas Towers, ktore naprawde robia wrazenie. Wchodzimy do srodka do centrum handlowego i najadamy sie we dwoje do pelna za 20zl. Ceny sa dotychczas bardzo niskie. Chcielismy jeszcze isc do parku motyli i ptakow, ale Konrad juz zasnal a i my ledwo z tego upalu zylismy. Ostatnie 2h przed zmrokiem spedzamy na hotelowym basenie, gdzie wszyscy mamy przednia zabawe. Jutro lecimy do Kota Kinabalu.
Spalismy az do 10 i dopiero wtedy ruszylismy na zwiedzanie. Jest ok. 30 stopni i bardzo wilgotno. Pociagiem dojezdzamy do centrum i ogladamy China Town, plac Merdeka, meczet i hinduska swiatynie. Nawet sprawnie to nam idzie. Podjezdzamy potem do Petronas Towers, ktore naprawde robia wrazenie. Wchodzimy do srodka do centrum handlowego i najadamy sie we dwoje do pelna za 20zl. Ceny sa dotychczas bardzo niskie. Chcielismy jeszcze isc do parku motyli i ptakow, ale Konrad juz zasnal a i my ledwo z tego upalu zylismy. Ostatnie 2h przed zmrokiem spedzamy na hotelowym basenie, gdzie wszyscy mamy przednia zabawe. Jutro lecimy do Kota Kinabalu.
17.12.2014, Brunei
Trzymala nas jeszcze troche zmiana czasu i nie uslyszelismy budzika. Na szczescie ocknalem sie 50 minut pozniej i w ekspresowym tempie spakowalismy sie i pojechalismy na lotnisko skad odlecielismy Airasia do Kota Kinabalu. Dostalismy maly i glosny pokoj w hotelu Traveller i zrobilismy sobie spacer po tym malo ciekawym miescie. Nastepnego dnia w planie byly wysepki parki narodowego Abrul Rahman i dostalismy sie tam lodzia za lacznie 80 RM. Drogawo, ale placi sie jakies oplaty portowe, wstep do parku , itp. Natomiast same wysepki i plaze to raj na ziemi. Piekny bialy piasek i krystaliczna woda z mnostwem kolorowych rybek. Zaraz obok drzewa i drewniane stoliki z lawkami wiec mozna bylo sie rozlozyc. Obok za darmo takze toaley, przebieralnie i prysznice oraz kilka restauracji. Slonce palilo, woda ciepla jak zupa, no ale po paru godzinach sie nudzi. Nie wyobrazam sobie jak mozna przyjechac na 2 tygodniowe wakacje i tak lezec.
Po powrocie do portu czekala nas niemila niespodzianka, mianowicie nasz prom do Labuan i dalej do Brunei sie zepsul i odwolano rejs. Jako, ze mamy wszystko zaplanowane co do dnia to zrujnowalo to nam plan. Pytamy jeszcze o autobus - kosztuje 100MR od osoby i jedzie 8-9h. Zagladam na kayaka i wybor wydal sie prosty - kupilismy przelot Royal Air Brunei za 900zl dla naszej trojki i dzisiaj rano odbylismy 25 minutowy (!!!) lot.
W Brunei jest znacznie drozej, taksowka 25$ do hotelu, pokoj 92$, choc pokoje i hotel pamietaja lata 80te. Dostajemy jeden pokoj gdzie strasznie smierdzi papierosami wiec prosze o inny. W nowym znowu zaciela sie spluczka. Wkurzeni idziemy na spacer, ale to prawie poludnie i jest mega goraco. Uciekamy wiec z powrotem do hotelu. Po poludniu wezmiemy lodke by zobaczyc domy na palach, meczet i palac sultana z rzeki. Udalo sie zmienic rezerwacje i jutro juz stad uciekamy do Miri.
Po powrocie do portu czekala nas niemila niespodzianka, mianowicie nasz prom do Labuan i dalej do Brunei sie zepsul i odwolano rejs. Jako, ze mamy wszystko zaplanowane co do dnia to zrujnowalo to nam plan. Pytamy jeszcze o autobus - kosztuje 100MR od osoby i jedzie 8-9h. Zagladam na kayaka i wybor wydal sie prosty - kupilismy przelot Royal Air Brunei za 900zl dla naszej trojki i dzisiaj rano odbylismy 25 minutowy (!!!) lot.
W Brunei jest znacznie drozej, taksowka 25$ do hotelu, pokoj 92$, choc pokoje i hotel pamietaja lata 80te. Dostajemy jeden pokoj gdzie strasznie smierdzi papierosami wiec prosze o inny. W nowym znowu zaciela sie spluczka. Wkurzeni idziemy na spacer, ale to prawie poludnie i jest mega goraco. Uciekamy wiec z powrotem do hotelu. Po poludniu wezmiemy lodke by zobaczyc domy na palach, meczet i palac sultana z rzeki. Udalo sie zmienic rezerwacje i jutro juz stad uciekamy do Miri.
19.12.2014, Miri
Popoludniem w Bandar Seri Begawan wybralem sie sam by zobaczyc najeiwksza atrakcje tego kraju czyli domy na wodzie na palach, zaraz obok centrum stolicy. Po drodze z hotelu zobaczylem jeszcze piekny meczet, ale z uwagi na modly nawet nie wszedlem do srodka. Na nabrzezu od razu podplynelo kilka lodek oferujac uslugi. Stargowalem na 20B$ i wsiadlem. Nagle jakas dziewczyna pyta sie czy mozesie dosiasc. Oczywiscie sie zgodzilem, zawsze to taniej. Najpierw poplynelismy w strone palacu sultans Brunei, ale poza zlota kopula niewiele go widac. Zaraz po tym nasz przewodnik zapytal czy chcemy zobaczyc malpki. No i poplynelismy spory kawalek dalej w meandry lasu mangrowego i przyczajeni w jednej zatoczce nawet sporo ich zobaczylismy. Szkoda tylko, ze byly tak wysoko w drzewach, ale i tak warto bylo. Wrocilismy do Kampung Ayer, czyli tych domow na palach i poplywalismy dookola. Ponoc mieszka tu ciagle tysisc osob, maja szkole i nawet straz pozarna. Szkoda, ze nasz przewodnik prawie nic nie mowil po angielsku wiec nie dowiedzielismy sie nic o historii i dlaczego tak to zbudowali.
Wieczorem wychodzimy jeszcze cos zjesc i pokrecic sie po okolicy. Stolica Bruneii wyglada jak prowincjonalne miasteczko, jest ladnie i zadbanie. Wracajac do hotelu zmoczyl nas tropikalny deszcz. Niby jest pora deszczowa, ale do tej pory malo padalo. Nastepnego dnia spimy dlugo i siedzimy w hotelu do poludnia, bo autobus do Miri odjezdza o 13. Jechalismy ponad 4h. Najpierw autostradami przez srodek dzungli, a potem juz bardziej cywilizowane miejsca.
Miri to rozwijajace sie dzieki petrodolarom miasto. Czekamy tu do jutra na samolot do Kuching.
Wieczorem wychodzimy jeszcze cos zjesc i pokrecic sie po okolicy. Stolica Bruneii wyglada jak prowincjonalne miasteczko, jest ladnie i zadbanie. Wracajac do hotelu zmoczyl nas tropikalny deszcz. Niby jest pora deszczowa, ale do tej pory malo padalo. Nastepnego dnia spimy dlugo i siedzimy w hotelu do poludnia, bo autobus do Miri odjezdza o 13. Jechalismy ponad 4h. Najpierw autostradami przez srodek dzungli, a potem juz bardziej cywilizowane miejsca.
Miri to rozwijajace sie dzieki petrodolarom miasto. Czekamy tu do jutra na samolot do Kuching.
21.12.2014, Kuching
Po porannym przylocie do Kuching wzielismy jak zwykle lotniskowa taksowke za jedyne 26zl i zameldowalismy sie w naszym hotelu. O 13 juz siedzielismy w autobusie do Semenggoh, gdzie jest centrum rehabilitacji orangutanow. Orangutany zyja tu na w pol naturalnie. Przychodza do ludzi tylko na pory karmienia o 9 i 15, ale ze jako teraz jest sezon owocowy to nie ma zadnej gwarancji na zobaczenie ich. Czekalismy 40 minut i niestety sie nie pojawily. Musielismy wracac na nasz autobus. Trudno, to sa jednak dzikie zwierzeta i jak sobie znajda jedzenie w dzungli to normakne, ze nie przychodza na karmienie.
Wieczorem zastanawialismy sie co dzisiaj robic. Bylismy prawie zdecydowani na wycieczke lodzia na delfiny, ale spotkany lokator z naszego hotelu powiedzial, ze byl bardzo niezadowolony z wycieczki to widzial tylko 3 pluski w oddali, malpki daleko i jednego malego krokodyla. Troche malo jak na 180zl. Pojechalismy zatem do resortu Damai i odpoczelismy troche na plazy. Okolica jest tam bardzo ladna ze wzgorzami porosnietymi dzungla. Obok jest tez Sarawak Cultural Village, ale to w sumie kolejna droga atrakcja, skansen na kilkanascie domow i wejscie po 60zl od osoby.
Troche jestesmy zawiedzeni, ze jestesmy na Borneo, ktore slynie z dzikich zwierzat, a prawie ich nie widzielismy. Jutro bedziemy w Bako National Park i ponoc tam jest najwieksza szansa na zobaczenie duzej ilosci zwierzat. Mamy tam nocleg wiec trzymam kciuki za zobaczenie nosaczy.
Wieczorem zastanawialismy sie co dzisiaj robic. Bylismy prawie zdecydowani na wycieczke lodzia na delfiny, ale spotkany lokator z naszego hotelu powiedzial, ze byl bardzo niezadowolony z wycieczki to widzial tylko 3 pluski w oddali, malpki daleko i jednego malego krokodyla. Troche malo jak na 180zl. Pojechalismy zatem do resortu Damai i odpoczelismy troche na plazy. Okolica jest tam bardzo ladna ze wzgorzami porosnietymi dzungla. Obok jest tez Sarawak Cultural Village, ale to w sumie kolejna droga atrakcja, skansen na kilkanascie domow i wejscie po 60zl od osoby.
Troche jestesmy zawiedzeni, ze jestesmy na Borneo, ktore slynie z dzikich zwierzat, a prawie ich nie widzielismy. Jutro bedziemy w Bako National Park i ponoc tam jest najwieksza szansa na zobaczenie duzej ilosci zwierzat. Mamy tam nocleg wiec trzymam kciuki za zobaczenie nosaczy.
24.12.2014, Singapur
22 grudnia wyruszylismy do parku narodowego Bako. Dobrze, ze sie nie spieszylismy, bo odplyw uniemozliwial dotarcie do parku, a mozna tam dotrzec tylko lodka. O 12 byla dopiero pierwsza lodka, a wlasciwie to kilka, bo uzbieralo sie troche turystow. W nasza 12 osobowa wsiadlo ostatnie 17 osob i oczywiscie osiedlismy zaraz na mieliznie. Motorniczy probowal przez kilkanascie minut kombinowac, ale powiedzialem dosc stanowczo, ze zabrali za duzo osob i niech zadzwonia po nowa. Ta zaraz przyplynela, troche osob sie przesiadlo i od razu ruszylismy. Po wyplynieciu z rzeki plyniemy jeszcze po sporych falach morza i powital nas w koncu park. Skaczemy z lodki do wody i idziemy wbrod na brzeg.
Mamy tu zarezerwowany nocleg i chcemy zobaczyc malpy Nosacze, ktore sa bardzo rzadkie i endemiczne dla tego obszaru. W przeciwienstwie do niepowodzenia z orangutanami, nosacze widzimy juz podczas lunchu jak przybiegly 2 sztuki na okoliczne drzewo sie posilic. Mam z nimi i moim aparatem kilkadziesiat minut :). Potem ide sam na szlak przez dzungle i spotykam na jego poczatku jeszcze jednego osobnika. Szlak przez dzungle jest mega ciezki, idzie sie po korzeniach i drewnianych schodach. Na koncu jest ladna plaza, ale morze wyrzuca troche syfu. Wieczorem pokonujemy jeszcze jeden krotki, ale stromy szlak i Konrad idzie z nami. Jestesmy w szoku jak 3 latek wytrzymal!
Przed zmrokiem jeszcze jeden spacerek po okolicach i widzimy 2 kolejne Nosacze. Mielismy duzo szczescia, ze tyle widzielismy. W okolicach grasuja tez makaki, ktore wyrywaja turystom jedzenie.
W nocy przechodzi jedna z wiekszych burz, jakie w zyciu przezylem. Pioruny bija obok nas, ze az na lozku podskakiwalismy, a naszego syna nic nie ruszalo i spal w najlepsze. Komary pogryzly tez nas niesamowicie, nie ma tu klimy, a i ze szczelnoscia naszego prostego pokoju nie jest najlepiej. Mugga tez srednio dzialala.
Z Bako wracalismy o 13, bo znowu byl odplyw. W kuching jeszcze zlapalem taksowke i chcialem jeszcze raz sprobowac zobaczyc orangutany. Niestety znowu nie przyszly, bo maja pelno jedzenia w dzunglii. Stracilem tylko czas.
Dzis byl dzien tranzytowy - przelot do Johor Bahru i dalej autobusem do Singapuru. Mamy 3 noce w Holiday Inn Express za punkty, przy ulicy Orchard, czyli glownej ulicy handlowej. Potok ludzi, w koncu dzis Wigilia. Troche dziwne, ze wszyscy trabia tu o swietach, przeciez tu nie ma Chrzescijan.
Mamy tu zarezerwowany nocleg i chcemy zobaczyc malpy Nosacze, ktore sa bardzo rzadkie i endemiczne dla tego obszaru. W przeciwienstwie do niepowodzenia z orangutanami, nosacze widzimy juz podczas lunchu jak przybiegly 2 sztuki na okoliczne drzewo sie posilic. Mam z nimi i moim aparatem kilkadziesiat minut :). Potem ide sam na szlak przez dzungle i spotykam na jego poczatku jeszcze jednego osobnika. Szlak przez dzungle jest mega ciezki, idzie sie po korzeniach i drewnianych schodach. Na koncu jest ladna plaza, ale morze wyrzuca troche syfu. Wieczorem pokonujemy jeszcze jeden krotki, ale stromy szlak i Konrad idzie z nami. Jestesmy w szoku jak 3 latek wytrzymal!
Przed zmrokiem jeszcze jeden spacerek po okolicach i widzimy 2 kolejne Nosacze. Mielismy duzo szczescia, ze tyle widzielismy. W okolicach grasuja tez makaki, ktore wyrywaja turystom jedzenie.
W nocy przechodzi jedna z wiekszych burz, jakie w zyciu przezylem. Pioruny bija obok nas, ze az na lozku podskakiwalismy, a naszego syna nic nie ruszalo i spal w najlepsze. Komary pogryzly tez nas niesamowicie, nie ma tu klimy, a i ze szczelnoscia naszego prostego pokoju nie jest najlepiej. Mugga tez srednio dzialala.
Z Bako wracalismy o 13, bo znowu byl odplyw. W kuching jeszcze zlapalem taksowke i chcialem jeszcze raz sprobowac zobaczyc orangutany. Niestety znowu nie przyszly, bo maja pelno jedzenia w dzunglii. Stracilem tylko czas.
Dzis byl dzien tranzytowy - przelot do Johor Bahru i dalej autobusem do Singapuru. Mamy 3 noce w Holiday Inn Express za punkty, przy ulicy Orchard, czyli glownej ulicy handlowej. Potok ludzi, w koncu dzis Wigilia. Troche dziwne, ze wszyscy trabia tu o swietach, przeciez tu nie ma Chrzescijan.
26.12.2014, Singapur
W wigilie wieczorem jade jeszcze nad Marina Bay by porobic nocne zdjecia centrum miasta. Marina Bay Sands i downtown robia naprawde swietne wrazenie. Obok jest takze show swiatlo i dzwiek. 1.5h spacerku mi wystarcza by porobic kilka nocnych zdjec.
Cale Boze Narodzenie spedzamy na wyspie rozrywki Sentosa. Stwierdzilismy, ze nas syn tez cos musi miec z tego wyjazdu. Atrakcje sa mega drogie. Kupujemy w koncu przepustke na 3 atrakcje premium i decydujemy sie na akwarium, pokaz delfinow i kolejke linowa za 79S$.
Akwarium jest super, spedzamy tam naprawde mnostwo czasu. Super sa rekiny, delfiny, plaszczki. W delfinarium jest 20 minutowe show z delfinami i foczkami, naprawde fajne. Konczymy dzien wracajac domiasta kolejka.
Dzis zobaczylismy marine w dzien i podjechalismy do Little India, ale nastapilo urwanie chmury i od kilku godzin siedzimy w hotelu. Jutro jedziemy autobusem do Melaki.
Cale Boze Narodzenie spedzamy na wyspie rozrywki Sentosa. Stwierdzilismy, ze nas syn tez cos musi miec z tego wyjazdu. Atrakcje sa mega drogie. Kupujemy w koncu przepustke na 3 atrakcje premium i decydujemy sie na akwarium, pokaz delfinow i kolejke linowa za 79S$.
Akwarium jest super, spedzamy tam naprawde mnostwo czasu. Super sa rekiny, delfiny, plaszczki. W delfinarium jest 20 minutowe show z delfinami i foczkami, naprawde fajne. Konczymy dzien wracajac domiasta kolejka.
Dzis zobaczylismy marine w dzien i podjechalismy do Little India, ale nastapilo urwanie chmury i od kilku godzin siedzimy w hotelu. Jutro jedziemy autobusem do Melaki.
28.12.2014, Kuala Lumpur
Ostatniego dnia w Singapurze pogoda w koncu byla doskonala, ale my mielismy tylko czas do poludnia na pochodzenie po Orchard Road i o 12 ruszylismy na nasz autobus. O 13.15 wyjazd i szybko osiagnieta granica. Przejscie singapurskie bylo nawet luz, bo bagazu nie trzeba bylo wyciagac, natomiast strona malezyjska to kompletna masakra. Byli kilkadziesiat autobusow i caly ten ogrom ludzi w kolejce do 4 oficerow i 1 tasmy przeswietlajacej. Nastalismy sie i nadzwigalismy sporo...
Dopiero 2.5h od wyruszenia opuszczamy granice, a tyle google maps pokazuje dystans Singapur-Melaka. Przed nami bylo jeszcze 200km, ktore mimo autostrad zajmuja kolejne 3h. Potem jeszcze byl problem by znalezc taksowke do hotelu. Jakbym wiedzial, ze bedzie to tyle trwalo to bysmy polecieli od razu do Kuala Lumpur.
Melaka mimo wszystko okazala sie dosc ciekawa na 3h zwiedzania. Stara czesc chrzescijanska z zabytkami holenderskimi i chyba ciekawsza chinska ze swiatyniami. Po 12 lapiemy autobus do Shah Alam pod Kuala Lumpur, skad mamy blisko do naszego Holiday Inn znow zarezerwowanego za punkty. Tym razem dostajemy zwykly pokoj, ktory zreszta i tak jest niezle wypasiony. Korzystamy z urokow basenu i odpoczywamy. Sluchamy w tv, ze zaginal samolot AirAsia z Surabaya do Singapuru. A jutro lecimy z nimi na Penang, ostatnia czesc naszej podrozy.
Dopiero 2.5h od wyruszenia opuszczamy granice, a tyle google maps pokazuje dystans Singapur-Melaka. Przed nami bylo jeszcze 200km, ktore mimo autostrad zajmuja kolejne 3h. Potem jeszcze byl problem by znalezc taksowke do hotelu. Jakbym wiedzial, ze bedzie to tyle trwalo to bysmy polecieli od razu do Kuala Lumpur.
Melaka mimo wszystko okazala sie dosc ciekawa na 3h zwiedzania. Stara czesc chrzescijanska z zabytkami holenderskimi i chyba ciekawsza chinska ze swiatyniami. Po 12 lapiemy autobus do Shah Alam pod Kuala Lumpur, skad mamy blisko do naszego Holiday Inn znow zarezerwowanego za punkty. Tym razem dostajemy zwykly pokoj, ktory zreszta i tak jest niezle wypasiony. Korzystamy z urokow basenu i odpoczywamy. Sluchamy w tv, ze zaginal samolot AirAsia z Surabaya do Singapuru. A jutro lecimy z nimi na Penang, ostatnia czesc naszej podrozy.
30.12.2014, Penang
Ostatnia czesc naszej podrozy to wyspa Penang i odpoczynek na plazach. Przelot trwal jedyne 40 minut, ale w atmosferze zaginionego innego samolotu AirAsia i bylo lekkie napiecie. Z lotniska zawsze bralismy taksowki i cena do Batu Ferringhi, gdzie mielismy zarezerwowany Holiday Inn Rewort za punkty byla 74RM, ale skoro spod samego lotniska do samego hotelu jezdzi autobus 102 to postanowilismy nim pojechac, w koncu to tylko ok. 26km. Wpadlismy jednak od razu w korek i ten korek towarzyszyl nam cala droge. Z autobusu wyszlismy po 3 godzinach!!!
W hotelu dostajemy upgrade do pokoju na 20 pietrze i z widokiem na morze. Widok faktycznie przedni. Dzien zakończylismy obiadem w libanskiej restauracji.
Dzisiaj w planie jest odpoczynek nad morzem. Hotel ma prywatna plaze, ale tam prawie nikogo nie ma i wszyscy siedza nad basenem. Tu jednak woda jest dosc zimna i za bardzo tez nikt nie plywa. Nad morzem mozna polatac spadochronem za lodka za 80RM. Pol dnia lezenia i zasadniczo mi sie nudzi. Popoludniu moze jeszcze poplywamy i jutro spadamy na nasz ostatni nocleg w Malezji w hotelu w centrum Georgetown. Zobaczymy to zabytkowe stare miasto i 1 stycznia uciekamy do Polski.
W hotelu dostajemy upgrade do pokoju na 20 pietrze i z widokiem na morze. Widok faktycznie przedni. Dzien zakończylismy obiadem w libanskiej restauracji.
Dzisiaj w planie jest odpoczynek nad morzem. Hotel ma prywatna plaze, ale tam prawie nikogo nie ma i wszyscy siedza nad basenem. Tu jednak woda jest dosc zimna i za bardzo tez nikt nie plywa. Nad morzem mozna polatac spadochronem za lodka za 80RM. Pol dnia lezenia i zasadniczo mi sie nudzi. Popoludniu moze jeszcze poplywamy i jutro spadamy na nasz ostatni nocleg w Malezji w hotelu w centrum Georgetown. Zobaczymy to zabytkowe stare miasto i 1 stycznia uciekamy do Polski.
Archiwum
2024 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2023 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2022 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2021 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2020 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2019 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2018 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2017 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2016 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2015 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2014 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2013 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2012 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2011 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2010 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2009 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2008 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2007 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2006 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2005 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2004 12 11 10 9 8 7 6 5