3 dni w górach łącznie z przejazdami z Warszawy to trochę mało, ale lepsze niż nic. Spotkanie firmowe polskiej organizacji w Zakopanem to raczej pretekst do spotkania się i rozrywki, niż faktycznej pracy. W środę dojechaliśmy ok. 13.30 i do wieczora mieliśmy spotkania podsumowujące 2015 i pokazujące cele na 2016. Wieczorem kolacja w jednej z najlepszych restauracji w Zakopanem - bardzo smaczna.
W czwartek do południa znowu prezentacje, a przed 13 szybko zerwaliśmy się nad Morskie Oko. Pogoda była wprost przepiękna, bo nie było ani jednej chmurki. Na Łysej Polanie szybko przeliczyliśmy czas (mieliśmy wracać na 17 na skutery śnieżne) i zdecydowaliśmy się wziąć furę w obie strony. Cena kosmiczna, bo 50zł w górę i 30zł w dół, ale cóż... Wszystkie szczyty były całkiem ośnieżone, a samo Morskie Oko zamarznięte. Panorama fantastyczna. Zawsze pamiętałem Tatry raczej jako szare góry, ale w śniegu wyglądają przepięknie. Zjedliśmy szybki żurek i placki w schronisku i zjechaliśmy na dół. Byliśmy 5 minut przed wyjazdem na skutery. Wjechaliśmy na Gubałówkę i wynajęliśmy 13 maszyn. Ja akurat byłem sam na swojej. Fajnie było poszaleć prawie 2h, choć śniegu tam było dość mało i był zmarznięty. Organizatorzy zrobili szybkie ognisko na kiełbaski i po 20 byliśmy z powrotem w bazie. O 21 czekała nas jeszcze kolacja z kapelą góralską w naszym pensjonacie. Stół był zastawiony przekąskami, czyli chlebem ze smalcem, potem była kwaśnica, a na końcu ogromne korytka z różnymi specjałami. Zjadłem niewiele, bo wcześniej kiełbaski mi bardzo posmakowały i generalne zmęczenie spowodowało, że dość wcześnie się zebrałem.
W piątek przed 8 wyjechaliśmy w Pieniny. Byłem tam ostatnio jeszcze w podstawówce i prawie nic nie pamiętałem. Ruszyliśmy najpierw z Krościenka na Sokolicę. Szlak ok. 1.5h, ale idzie się dość ostro pod górę i to głównie po błocie przez las. Końcówka już po wychodniach skalnych i oczom ukazuje się wspaniały widok na dolinę Dunajca, Trzy Korony i Tatry. Najsłynniejsza w Polsce sosna karłowata dodaje zdecydowanego uroku miejscu. Postanawiamy iść dalej na Trzy Korony, choć tablice pokazują 3h. Bałem się, że nie wytrzymam, ale całkiem nieźle nam szło. Doszliśmy po niewiele ponad 2h. Stąd widok był jeszcze wspanialszy i zdecydowanie warto było tu przyjść. Ponapawaliśmy się widokiem i ruszyliśmy w dół do Krościenka. Łącznie zeszło nam 4.5h, a na szlakach prawie nikogo nie było.
To, że jest zupełnie poza sezonem odczuliśmy w Krościenku, ponieważ wszystkie knajpy/bary/restauracje były zamknięte oprócz jednej z 3 stolikami. Siedziało tam podpite towarzystwo, ale udało się zjeść odgrzewaną szawarmę. Pojechaliśmy jeszcze samochodem do Sromownic Niżnych skąd jest najpiękniejszy widok na Trzy Korony i nie zawiedliśmy się. Obok wstąpiliśmy także do zamku w Czorsztynie, ale już było po 15 i był zamknięty. Ruszyliśmy zatem z powrotem do Warszawy